Dzisiaj ostatni dzień rywalizacji Krzysztofa Hołowczyca w Rajdzie Dakar. Ostatni etap jak zawsze jest jednym z krótszych w całym rajdzie, liczy 535 km z czego zaledwie 157 km tej trasy stanowi odcinek specjalny, dystansu z pomiarem czasu. 13. etap prowadzić będzie przez łagodne, porośnięte kaktusami wzgórza u wybrzeży Pacyfiku
Krzysztof Hołowczyc w przedostatnim dniu zmagań radził sobie doskonale. Jego Mini, na szybkiej, kamienistej części trasy zajmowało długo trzecią pozycję, ale niestety przebita opona uniemożliwiła Polakowi walkę o etapowe podium. Mimo to dotarł do mety ze świetnym 5. czasem i utrzymał 6. miejsce w klasyfikacji generalnej.
„To był dla nas dość dobry odcinek. Początkowo bardzo szybki i kamienisty, w końcówce dość wysokie i strome wydmy i trudna nawigacja. Od startu jechaliśmy bardzo szybko, ale ok. 125 km złapaliśmy kapcia. Po zmianie koła nie chcieliśmy bardziej ryzykować i trochę zmniejszyliśmy tempo. W efekcie dobre 5. miejsce i mocna szósta pozycja przed jutrzejszym finałem, który będzie bardzo ciekawy, bowiem Stephane wyprzedził dziś w generalce Naniego o 26 sekund i jutro będzie bardzo ciekawie…” – powiedział na mecie w Krzysztof Hołowczyc, reprezentant Lotto Team.
Krzysztof Hołowczyc ostrzega przed dekoncentracją i przedwczesnym „witaniem się” z metą Dakaru.
– Coraz bardziej widać koniec i niby już tylko 150 km oesu i jedna z tych wspaniałych dojazdówek, które pokonujemy tu w setkach kilometrów, ale znam takich, którzy i na tym dystansie potrafili kończyć rajd. Nie można się dekoncentrować, bo jest jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
„Hołek” w ostatnim dniu zapowiada spokojną jazdę. W generalnej klasyfikacji nie może już właściwie, ani stracić, ani zyskać.
– Marka Dąbrowskiego mam chyba półtorej godziny za sobą. Przed nami również w podobnej odległości są koledzy, także wiszę trochę w próżni. Do tej szybkiej grupy nie dołączam, a do tych za nami jest spora przepaść. Najważniejsze, że zbliżamy się do momentu, w którym wrócimy do domu”.