Prezydent Piotr Grzymowicz o budżecie Olsztyna: „Gdybym był bogaty…”
Prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz zamieścił na swoim blogu wpis, w którym porusza temat związany z budżetem miasta. – Gdybym był bogaty… Tak zaczynający się refren piosenki ze „Skrzypka na dachu” jest dobrą ilustracją tego, co zawsze dzieje się pod koniec roku, gdy uchwalany jest budżet miasta na rok przyszły – pisze Prezydent.
Wieloletnie doświadczenie samorządowca upoważnia mnie też do konstatacji, że im bliżej końca kadencji władz samorządowych, tym dyskusje budżetowe są coraz gorętsze. Z czysto politycznego punktu widzenie jest to dość zrozumiałe – trzeba coś „ugrać”, trzeba czymś pochwalić się przed wyborcami. Z punktu widzenia stabilności budżetu i „rozsądku budżetowego” to najgorszy czas dla sprawnego kierowania gminą.
Powtarzałem to na wielu spotkaniach i w różnych gremiach – też chciałbym, żeby budżet był większy. Któż zabroni biednemu bogato żyć? Tylko że w tle pozostaje pytanie – jak długo? Gdyby nasz budżet był większy, to by znaczyło tyle, że bogatsi są nasi mieszkańcy, co cieszy każdego prezydenta miasta, a mnie z pewnością. Pomyślałem ostatnio, że składając życzenia olsztynianom, poza klasycznym sformułowaniem „zdrowia, szczęścia, pomyślności”, będę dodawał „i dużych dochodów”, oczywiście udokumentowanych w naszym urzędzie skarbowym… Jasne, że to żart, ale nie zmienia faktu, że tyle mamy, ile uzbieramy. W tym sensie budżet gminy niczym nie różni się od budżetu domowego.
Kiedy spojrzymy na budżet Olsztyna przez pryzmat ostatnich kilku lat, to widać jak bardzo wzrósł, przekraczając w wydatkach magiczną kwotę miliarda złotych. Jeszcze pięć lat temu było to niewiele ponad 600 milionów złotych. Z drugiej strony, znaczna część tych wydatków to wydatki majątkowe, albowiem Olsztyn się rozwija, a rozwój – w przeciwieństwie do zastoju – zawsze kosztuje. Wydatki bieżące nie zmieniają się tak istotnie, chociaż wszyscy by tego chcieli, łącznie ze mną. Czy może być coś przyjemniejszego od pięknego wydawania pieniędzy? Od roli Świętego Mikołaja? Gdybym miał z czego robić olsztynianom prezenty, robiłbym je z największą przyjemnością.
Piszę o tym dlatego, że nie wszyscy rozumieją istotę budżetu, jego konstrukcję. Czytając pobieżnie założenia budżetowe mylą klasyfikacje kosztów oraz źródła przychodów. To nie ich wina – zrozumieć budżet nie jest łatwo, ale warto zawsze pamiętać mądrą, znaną od dzieciństwa maksymę, że „z pustego i Salomon nie naleje”.
W naszym, olsztyńskim budżecie prawie miliard złotych przychodów z pewnością nie znaczy „pusto”, ale to ciągle za mało, żeby czuć się bogatym.
Źródło: grzymowicz.pl