Piotr Grzymowicz o darmowym transporcie publicznym
Co można napisać po kilku dniach chorowania i oglądania świata z pozycji horyzontalnej? Wykorzystując tę pozycję można spojrzeć dalej, zagłębiając się w lekturę. To „dalej” to mój pobyt w najbliższą środę (9 bm.) na II Kongresie Transportu Publicznego w Poznaniu, na który zostałem zaproszony do ciekawej dyskusji na temat „Czy darmowy transport publiczny ma sens?” – napisał na swoim blogu Prezydent Olsztyna.
Jeśli chodzi o „zagłębianie się w lekturę”, to właśnie przygotowując się do kongresu znalazłem w miesięczniku „Transport Miejski i Regionalny” interesujący materiał dr. hab. Krzysztofa Grzelca o uwarunkowaniach wprowadzenia i funkcjonowania bezpłatnej komunikacji miejskiej. Trzeba dodać, że Krzysztof Grzelec jest nie tylko naukowcem, ale i praktykiem – członkiem Zarządu Komunikacji Miejskiej w Gdyni.
Cóż wynika z badań i rozważań pana doktora? Otóż, po badaniach przeprowadzonych w Gdyni – a potwierdzonych także w innych miastach – okazuje się, iż w rankingu ważności postulatów przewozowych cena biletu komunikacji publicznej ma w gruncie rzeczy znaczenie drugorzędne. To naprawdę zaskakujące?! W badaniach gdyńskich cena usługi uplasowała się dopiero na piątym miejscu! Co zatem jest wymieniane przed ceną?… Inne ważne atrybuty: punktualność, niezawodność, częstotliwość, bezpośredniość i dostępność.
Te same badania pokazują, że najważniejszymi czynnikami, przemawiającymi za jazdą samochodem osobowym, jest większa wygoda podróży, krótszy czas podróżowania i brak konieczności oczekiwania.
Innymi słowy, żeby mieć pewność, że wprowadzenie darmowych przejazdów okaże się sukcesem, trzeba zdecydowanie podnieść jakość usług przewozowych. Decyzja o wprowadzeniu darmowego transportu publicznego musi też przewidywać skutki na przyszłość. Nawet gdyby się okazało, że dziś jesteśmy zadowoleni z jakości naszych przewozów, to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: Czy wzrost liczby pasażerów – a przecież o to nam chodzi – tej sytuacji nie pogorszy? Jeśli miałoby się tak stać, to pojawia się kolejna uwaga – o działania i nakłady niezbędne, by do tego nie doszło. W końcu nie po to ma być za darmo, żeby było gorzej!
Często stawiane za wzór belgijskie miasto Hasselt, które wprowadziło bezpłatny transport miejski już w 1997 r., zdecydowało się powrócić od marca 2013 r. do pobierania taryfy z uwagi na ponoszone corocznie koszty, bo w okresie 1997–2007 wzrosły one aż czterokrotnie.
Także rozważania nad uwarunkowaniami wprowadzenia transportu bezpłatnego w polskich miastach nie nastrajają optymistycznie. Bezpłatny transport to w naszych warunkach duże koszty, które musiałyby być przeniesione na samorząd. Kluczem jest skala dopłat i struktura dochodów jednostki zajmującej się przewozami, wyrażona zarówno w procentach, jak i w wartościach kwotowych. Ale blog to nie miejsce do tak szczegółowych rozważań. Uogólniając trzeba jedynie stwierdzić, że im większy udział sprzedaży biletów w kosztach funkcjonowania systemu, tym realność wprowadzenia systemu beztaryfowego jest mniejsza.
Z tego co piszę można domniemywać, iż jestem przeciwnikiem darmowych przejazdów komunikacją publiczną. Otóż, nic podobnego. Pokazuję tylko złożoność problemu i jego wieloaspektowość. Aby posłuchać, co inni samorządowcy sądzą na ten często poruszany temat, pojadę na poznański kongres. Przecież… podróże kształcą!
Źródło: grzymowicz.pl