Piotr Grzymowicz weźmie udział w wyborach na prezydenta Olsztyna
Wszystko wskazuje, że w tym tygodniu prezes Rady Ministrów ogłosi datę wyborów samorządowych i wejdziemy w czas kampanii wyborczej, a ta rządzi się swoimi prawami – już nie będzie spokojnie, pogodnie i wakacyjnie. Skąd takie przekonanie? Datę wyborów reguluje ordynacja, a z niej jednoznacznie wynika, że wybory muszą się odbyć w ostatnim dniu wolnym od pracy, poprzedzającym upływ kadencji – informuje w swoim najnowszym wpisie na blogu Prezydent Olsztyna.
Ponieważ bieżąca kadencja kończy się 21 listopada, więc wszystko wskazuje na to, że wybory odbędą się 16 listopada. A to oznacza, że zgodnie z tą samą ordynacją rozporządzenie o dacie wyborów musi się ukazać najpóźniej trzy miesiące przed upływem kadencji, czyli… w tym tygodniu, nie dalej niż 21 sierpnia – i stąd ta moja, nieco refleksyjna, wyborcza konstatacja.
Piszę o tym także dlatego, że w rozmowie z dziennikarką Polskiej Agencji Prasowej niejako oficjalnie potwierdziłem, że wezmę udział w wyborach jako kandydat. Wbrew pozorom nie wydawało się to takie oczywiste. Stanowisko prezydenta miasta i związane z nim obowiązki to naprawdę ciężki, odpowiedzialny i bardzo pracochłonny „kawałek chleba”. Niestety, i to jest niekwestionowana prawda, nie da się kierować miastem pracując ustawowe osiem godzin. To już nie te czasy i nie te wyzwania. W oczywisty sposób cierpią na tym najbliżsi, ale na szczęście, przynajmniej w moim przypadku, są wyrozumiali.
Kluczowe dla decyzji o starcie w wyborach było przekonanie, że są sprawy, które muszą być w mieście dokończone, a ponieważ je zacząłem, to też i powinienem je zakończyć. Myślę tu o projekcie przywrócenia w Olsztynie tramwajów, a także o inwestycjach związanych z budową południowej obwodnicy miasta. Spraw do załatwienie w kolejnej kadencji jest oczywiście dużo więcej, jak chociażby budowa Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów czy nowej elektrociepłowni, ale te wcześniej wymienione uważam za kluczowe. Zaangażowałem się w ich realizację i poczuwam się w obowiązku, by je doprowadzić do końca.
Mówiąc wprost – skoro się powiedziało „A”, trzeba też powiedzieć „B”! To tak naprawdę kwestia normalnej, ludzkiej odpowiedzialności, i tylko tyle chciałem na tym etapie przedwyborczych rozważań powiedzieć.
Źródło: grzymowicz.pl